Wybór żony cz. 1
Wracając na chwilę do poprzedniego posta – dziękuję za wszystkie komentarze na FB. Nie zmieniam zdania – dopóki niektóre przepisy kodeksu rodzinnego i opiekuńczego nie zostaną zmienione, ryzyko małżeństwa, przede wszystkim dla mężczyzny, jest zbyt duże. Nie ja ustanawiałem te przepisy, które obecnie obowiązują. Nie ja zwlekam z ich zmianą. Wszyscy doskonale wiedzą jak dużym problemem jest wykorzystywanie dziecka przez jednego z rodziców jako broni przeciwko drugiemu rodzicowi. Początkiem rozwiązania tego problemu jest zmiana przepisów dotyczących opieki naprzemiennej. Nie wszystkie małżeństwa się udają. Rozstający się rodzice powinni mieć zagwarantowane – w różny sposób – przez obowiązujące przepisy, że ich kontakt z własnym dzieckiem nie będzie złośliwie i z zemsty ograniczany przez drugiego rodzica, a jeżeli do tego dojdzie, ów drugi rodzic poniesienie szybkie i surowe konsekwencje.
Wracając do tematu bieżącego posta – dwie uwagi na początek. Chodzi tu o apel do mężczyzn o rozwagę i odpowiedzialność przy wyborze żony, nie o deprecjację kobiet.
Większość mężczyzn w głębi ducha chciałoby mieć rodzinę. Do tych, którzy chcą zawrzeć formalne małżeństwo jest adresowany ten post. Codziennie w Polsce takich mężczyzn jest kilkuset. Chyba żaden z nich nie wie, że statystycznie mają znikomą szansę dotrwać do 25 rocznicy ślubu. Jeżeli obecnie mają poniżej trzydziestu lat, te szanse są jeszcze mniejsze. Rozwodzi się blisko 40% małżeństw. Wiecznie odgrzewane porównanie do skoku ze spadochronem, co do którego ma się 40% szans na otwarcie, jest całkiem trafne. Co zatem sprawia, że mężczyźni decydują się przed urzędnikiem lub księdzem powiedzieć „tak”?
Przyczyny zawierania małżeństw nierzadko są odległe od tego, czym w rzeczywistości powinny być, a powinny być wynikiem mądrej decyzji co do osoby, z którą chce się spędzić życie. Niestety, dość często większą wagę przykłada się do wyboru samochodu niż takiej osoby.
Oto przyczyny zawarcia małżeństw, które słyszałem przez lata: bo rodzice tak chcieli. Bo nie chciałem być sam – bałem się samotności. Bo będzie łatwiej razem. Bo chciałem mieć rodzinę. Bo chciałem mieć dzieci. Bo wszyscy tak robią. Bo wydawało mi się, że dojrzeję. Bo trzeba się ustatkować. Bo zakochałem się. Bo myślałem, że to właściwa osoba. Bo myślałem, że to moja bratnia dusza. Bo tak bardzo do siebie pasowaliśmy, że ślub wydawał się oczywisty. Bo mieliśmy podobne wartości. Bo przy niej mogłem być sobą. Bo małżeństwo wydawało mi się czymś, dzięki czemu będę spełniony jako mężczyzna. Smutne jest to, że te przekonania, potrzeby i oczekiwania były prawdziwe i szczere a potem zostały skonfrontowane z rzeczywistością i przegrały.
Z mojej praktyki zawodowej wynika, że wszystkie te powody nie są kluczem do wyboru właściwej dla siebie partnerki życiowej i zarazem przyjaciela. Klucze są w dwa. Pierwszy z nich to wygranie losu na loterii, w przenośni rzecz jasna. Takie przypadki – znalezienie dobrej żony bez wysiłku – należą do rzadkości. Drugi to podejście do wyboru żony jak do jednej z najważniejszych decyzji, które podejmuje się w życiu. Inne strategie nie sprawdzają się w praktyce i kończą rozwodem albo życiem w nieudanym małżeństwie, o czym wiedzą ci, którzy mają takie doświadczenia.
Z pewnością jedną z rzeczy, które można zrobić aby zwiększyć szanse na udane małżeństwo jest dobrze wybrać żonę.
Najczęściej bywa tak, że mężczyzna nie podchodzi do małżeństwa jako do czegoś, co wieńczyć ma skrupulatne, staranne zbieranie informacji i wyciąganie wniosków. Wybór żony nie jest poprzedzony procesem decyzyjnym analogicznym do tego, który towarzyszy rozwiązywaniu poważnego problemu. Jest raczej kolejnym elementem w ciągu czynności: poznaje się kogoś, następnie z takich czy innych względów pojawia się pomysł bycia razem i małżeństwa, który wprowadza się w życie. Nie ma mowy o zbieraniu informacji, ich analizie ich świadomym podejmowaniu decyzji.
Z małżeństwa często rodzą się dzieci. Nie chcę, aby brzmiało to zbyt dramatycznie, ale los dziecka, które wychowuje się w rozbitej rodzinie, jest częściej niż rzadziej marny. Potwierdzają to statystyki, badania naukowe i zdrowy rozsądek. Miałem do czynienia z setkami takich dzieci. Prawda dziecka z rozbitej rodziny zawsze wygląda tak samo. Dorastanie pomiędzy rozwiedzionymi rodzicami jest trudne. Dorasta się nawigując między dwoma światami, dwoma domami i dwoma wersjami tego, jak wygląda rodzina. Dziecko uczy się jak pakować torbę, zmieniać miejsca i zachować równowagę pomiędzy lojalnością i miłością do rodziców bez ranienia kogokolwiek. To niełatwe. Święta i inne dni dzieli się na dwie połowy. Często pojawia się cisza, w której nikt z dorosłych nie wydaje się rozumieć tego, co się naprawdę dzieje z dzieckiem. Dziecko notorycznie odczuwa ból, rozumiejąc, że to, co kiedyś wydawało mu się normalne, nie było takie. Towarzyszy mu stale poczucie bycia kimś gorszym, niewystarczającym, zwłaszcza gdy widzi szczęśliwe rodziny. Powraca marzenie, które nigdy się nie spełni, o tym aby powróciła jego rodzina. I wreszcie, czego niejednokrotnie dorośli nie rozumieją, zakwita w dziecku poczucie winy, że gdy jest się z jednym rodzicem, drugi jest sam. Dzieci zamiast otrzymywać poczucie stabilności i bezpieczeństwa z zewnątrz, muszą uczyć się budować je wewnątrz ze świadomością, że jest to jedyne źródło, z którego mogą je czerpać. Czy chcemy aby takich dzieci było w Polsce coraz więcej?
Warto pomyśleć o losie przyszłych dzieci zanim podejmie się decyzję o wyborze kandydatki na żonę.
Niech nikt nie czuje się dotknięty porównaniem do wyboru samochodu. Nie chodzi o przedmiotowe traktowanie drugiego człowieka. Mężczyźni potrzebują konkretów i jasnych kryteriów – dlatego porównanie do wyboru samochodu może okazać się nie najgorsze.
Do kupna samochodu podchodzi się z uwagą. Najpierw wiele godzin spędzonych na zastanawianiu się, czego konkretnie się chce. Potem poszukiwanie wybranego modelu danej marki, badanie, czy egzemplarz, który się znalazło, rzeczywiście odpowiada czyimś oczekiwaniom. Samochód, w przeciwieństwie do człowieka, Nie przedstawia swoich preferencji, nie sugeruje, nie manipuluje, nie wywiera presji, nie uśmiecha się, nie płacze. Całą pracę wykonuje kupujący. On ponosi odpowiedzialność za swój wybór. Musi – aby zmniejszyć ryzyko błędu – zebrać informacje, przeanalizować je i podjąć decyzję. Kupujący ma przy tym świadomość, że może szukać tak długo, aż znajdzie odpowiedni egzemplarz.
Co zatem trzeba zatem brać pod uwagę przy wyborze żony? O tym w drugiej części postu za kilka dni.