Jest nas prawie osiem miliardów.
Jak się nad tym zastanowić tyle jest również możliwych przyczyn rozwodu.
Pod jednym z najbardziej niefortunnych, nietrafnych i wprowadzającym w błąd zwrotem „różnica charakterów” kryje się prawda, która rzadko kiedy ogląda światło dzienne.
„Zaczął mnie irytować nie do zniesienia sposób, w jaki jadł zupę ale przecież tego nie powiem”. Rozwód. „Po ciąży przytyła trzydzieści kilo i nie chciała niczego z tym zrobić”. Rozwód. „Za dużo pracował i miałam tego dość”. Rozwód. „Za mało pracował i miałam dość jego ciągłego siedzenia w domu”. Rozwód. „Zrobiła się nudna”. Rozwód. „Zrobiła się stara”. Rozwód. „Nie mieliśmy już o czym rozmawiać i tak naprawdę chyba nigdy nie mieliśmy”. Rozwód. „Był skąpy”. Rozwód. „Była rozrzutna”. Rozwód. „Nie mogłam już znieść jego matki”. Rozwód. „Nie chciała chodzić ze mną do łóżka”. Rozwód. „Po 15 latach nie wpadł na pomysł gry wstępnej”. Rozwód.
Te przyczyny ciągną się w nieskończoność. Pojawiają się niczym pierwsze gwiazdy na czarnym niebie i wywołują lawinę setek drobnych zachowań, na końcu których ludzie nie mogą już na siebie patrzeć.
Rzadziej niż częściej ktoś chce przyznać co naprawdę sprawiło, że chciał się rozwieść. Jest tak dlatego, że prawdziwe przyczyny są drobne lub społecznie nieakceptowane. Niezręcznie byłoby obwieścić chęć rozwodu z tego powodu, że czyjaś twarz pokryła się zmarszczkami a ciało obwisło.
Są też przyczyny, dla których rozwodzić się jest nieprzyzwoicie. Według reguł moralnych stworzonych przez człowieka należałoby właśnie wtedy wytrwać. Bo tak jest słusznie.
Czy wymiar sprawiedliwości chroni to, co słuszne?
Niekiedy tak a niekiedy nie.
Barbara w wieku lat dwudziestu pięciu wyszła za mąż z miłości. Urodziła dwójkę dzieci. W wieku lat czterdziestu była atrakcyjną i zadbaną kobietą. Przez lata małżeństwa zachowanie męża było znakomite. Ale Barbara zachorowała na nowotwór. Choć wyzdrowiała choroba bardzo wyniszczyła ją fizycznie. Mąż wspierał ją w walce z rakiem. Dwa miesiące po tym jak stwierdzono remisję oświadczył jej, że już jej nie kocha.
W sprawie o rozwód, która trwała ponad dwa lata nastąpił nawrót choroby. W chwili wydawania wyroku małżonkowie nie mieszkali ze sobą od ponad roku. Barbara z desperacji ale w granicach prawa broniła się tym, że rozwód byłby sprzeczny z zasadami współżycia społecznego bo jest chora i potrzebuje pomocy. Mąż twierdził, że nic nie poradzi na to, iż jej nie kocha ale pomagać jej będzie także po rozwodzie bo to właściwe.
Sąd orzekł rozwód. Nie dopatrzył się winy w zachowaniu któregokolwiek z małżonków. Uznał, że skoro mąż do tej pory wspomagał żonę i deklaruje pomoc także po rozwodzie to należy przyjąć to za dobrą monetę. Przyczyna rozwodu była z kategorii niezawinionych przez strony.
Dlaczego sąd tak zdecydował?
Podstawy do tego rodzaju rozstrzygnięć sięgają daleko w przeszłość. W orzeczeniu z dnia 1 września 1948 r. (To. C. 184/48, OSN 1949, nr II-III, poz. 38) Sąd Najwyższy uznał, że choroba w zasadzie nie może być podstawa rozwodu, chyba, że jest tego rodzaju, iż musi wywoływać stały rozkład pożycia małżeńskiego bądź uniemożliwiając spełnianie obowiązków małżeńskich, bądź utrudniając je w wysokim stopniu, bądź wreszcie wywołując takie skutki, że nie można wymagać od drugiego małżonka, aby pozostawał z chorym małżonkiem w związku małżeńskim.
Najważniejsze okazało się, że mężowi udało się udowodnić, że nastąpił trwały i zupełny rozkład pożycia małżeńskiego oraz, że jest człowiekiem dla sądu przyzwoitym.
Dodaj komentarz